Nie mieliśmy dzisiaj żadnych szans z drużyną Nadziei Bytom, zdeterminowani i dobrze poukładani taktycznie nie pozwolili nam na za wiele, wygrywając 4 do 0, strzelając po dwie bramki w każdej z połów. My nie odpowiedzieliśmy żadną i wynik stał się faktem. Pierwsza połowa pod dyktando przyjezdnych i bramka po fajnej akcji, dośrodkowaniu z prawej strony i głowie z 5 metrów. Potem cofnięci goście przez resztę meczu wyprowadzają kontry a my walimy głową w mur. Choć drugą bramkę którą tracimy trudno nazwać wyprowadzeniem kontry, bo po prostu piłka z pola karnego gości wybita jest przez jednego z zawodników w panice szpicem buta ale tak że leci ona aż przed nasze pole karne, a że my rzuciliśmy wszystkie siły do ataku to w obronie został tylko nasz stoper z napastnikiem, który wygrywa z nim pojedynek 1 na 1, a potem trąca piłkę w dziwny sposób ta mija wychodzącego bramkarza i wturluje się milimetry obok słupka - bramka kuriozum, ba akcja kuriozum, jeżeli można to w ogóle nazwać akcją.
Po przerwie mecz się wyrównuje choć bronimy się zaledwie trójką czwórką zawodników, my prowadzimy grę Nadzieja umiejętnie się broni, wybijając nam wszelkie argumenty z rąk, nóg i głów. Około 80 minuty aplikuje nam kolejną bramkę, a jakże po wybiciu piłki , drugie zagranie w pole karne, i trzecie uderzenie nad bramkarzem. Ostatnia bramka to kolejna kontra gdzie my w zasadzie bronimy się już tylko dwójką zawodników, strzelona ze spalonego ale w sumie co to zmienia. Przegrywamy ważny mecz w zasadzie nawet przez chwilę nie zagrażając przeciwnikowi. Nie tak to miało wyglądać. Niestety po tym co Nadzieja pokazała w pierwszym meczu, zwyczajnie ich zlekceważyliśmy i myśleliśmy że u nas się samo wygra - nie wygrało, pozostało się tylko wstydzić.