Ze względu na regulamin tegorocznych rozgrywek na mecz do Orzecha pojechaliśmy jak na sparing, gdzie wynik miał znaczenie drugorzędne, a bardziej miała się liczyć przyjemność z grania i to dla wszystkich zawodników którym czas pozwolił zagrać na stadionie Orzecha, stąd też liczne zmiany w naszym składzie, między innymi od początku zagrał nasz 16 letni wychowanek Maciek Mańka - który de facto tydzień wcześniej miał 16 urodziny i tym samym mógł zagrać w meczu o punkty, i zagrał dobrze. Swoją drogą to chyba nasz pierwszy wychowanek od czasu pokolenia Kuby Żyrka, :). Trochę lat musieliśmy poczekać na kolejnego. Ale już o meczu.
Mecz chaotyczny, pomimo w miarę prostego boiska obie drużyny zaprezentowały się słabo, sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. W pierwszej połowie gospodarze mają dwie takie same, wbiegnięcie w okolice pola karnego prawym skrzydłem, wbicie piłki po ziemi przed bramkę, a tam dwa razy przecina je Damian Gębala, za pierwszym razem pakuje piłkę do własnej bramki, drugim razem wybija z linii bramkowej w pole. My odpowiadamy w tej części gry uderzeniem z rzutu wolnego G. Sierki, z którym nie radzi sobie bramkarz gospodarzy i mamy remis. Swoją drogą rzutów wolnych z okolicy pola karnego gospodarzy mieliśmy chyba tyle co w całym tym sezonie i poprzednim, drużyna Orzecha grała bardzo agresywnie i co rusz byliśmy faulowani praktycznie w każdej części boiska- co zrobić młoda krew, nie przegadasz.
Na drugą połowę wychodzimy bardziej doświadczonym składem co pozwala zachować w tej części gry czyste konto, dobrze gramy w destrukcji, raz dopisuje nam szczęście gdy przy rzucie rożnym z linii bramkowej uderzenie gospodarzy wybija obrońca w pole, my tworzymy kilka groźnych sytuacji ale za każdym razem czegoś brakuje, aż do 86 minuty meczu, gdy po kolejnym rzucie rożnym, Daniel Wolny centruje na długi słupek, tam głowę dokłada nasz kapitan i ustala wynik na 1:2. Cieszy że w końcu zaczynamy zdobywać bramki po stałych fragmentach gry. Końcówka meczu to już straszna kopanina z odrobiną chamstwa, sędzia musi przedłużyć mecz aż o 8 minut bo w ostatniej regulaminowego czasu gry, przy rzucie rożnym w walce o piłkę zderza się rosły napastnik gospodarzy z naszym bramkarzem i kapitanem - rezultat - naszych dwóch zawodników zalewa się krwią - bramkarz ma rozbity nos a Sebastian rozbitą głowę. Na szczęście obyło się tylko na rozcięciach skóry a nie na czymś poważniejszym. I to tyle, w meczu o nic, trzeszczały kości zwłaszcza nasze, piłki natomiast było jak na lekarstwo. Za tydzień czeka nas kolejny mecz sparingowy - tym razem z Zendkiem - może tym razem pogramy w piłkę a nie w MMA zobaczymy.